|
||||||||||
1939 - 1940
1 wrze�nia
W dniu 1 wrze�nia na terenie Do�wiadczalnych Warsztatów Lotniczych znajdowa�y si� nast�puj�ce samoloty:
Nr fabr. Typ samolotu Znaki rejestracjne Uwagi 72 RWD-20 - prototyp, bez silnika 92 RWD-11 SP-ASX prototyp, uszkodzone podwozie 119 RWD-13 SP-ATF samolot DWL 164 RWD-13 SP-BFK samolot DWL 214 RWD-13 SP-BMJ samolot Aeroklubu Lwowskiego 221 RWD-13 SP-HZM samolot senatora Jana Rudowskiego 289 RWD-17 bis SP-BOW 298 RWD-17 bis SP-BOY 299 RWD-17 SP-BOZ ... RWD-19 SP-BPD prototyp, uszkdzony 305 RWD-21 SP-BPE prototyp 311 RWD-17 W - dla wojska 312 RWD-17 W - dla wojska 313 RWD-17 W - dla wojska 314 RWD-17 W - dla wojska 315 RWD-17 W - dla wojska 331 RWD-21 SP-BRM po oblocie 335 RWD-15 bis SP-KAT 337 RWD-15 SP-ALA po oblociePierwszego dnia wojny praca w Warsztatach przebiega�a normalnie, mimo i� pierwszy alarm lotniczy og�oszono ju� o 530. Mi�dzy 805 a 840 Eugeniusz Przysiecki wykona� lot instruktorski na RWD-17 W (nr fabr. 315). Mechanicy wytwórni pracowali przy samolotach, które par� dni wcze�niej oddano do remontu. Wkrótce by�y one gotowe do oblotów kontrolnych.
O godzinie 1045 wzbi� si� w powietrze RWD-13 nosz�cy rejestracj� SP-HZM, by po dziesi�ciu minutach bezpiecznie wyl�dowa� na lotnisku mokotowskim. O 1230 przysz�a kolej na samolot SP-ATF. Lot ten zbieg� si� w czasie z pierwszym nalotem bombowców Luftwaffe na lotnisko Ok�cie. Pracownicy Warsztatów obserwowali go z wykopanych wokó� wytwórni rowów przeciwlotniczych. Lotnicy niemieccy nie wyrz�dzili jednak zbyt wiele szkód. Ucierpia�y jedynie stolarnia i sto�ówka PZL oraz pole wzlotów. Tymczasem wyremontowany samolot powróci� szcz�liwie na Ok�cie o godzinie 1245. W obu przypadkach pilotem by� Eugeniusz Przysiecki. Tego dnia czeka� go jeszcze jeden lot. O 1542 wystartowa� na RWD-13 (SP-BMJ) nale��cym do Aeroklubu Lwowskiego by odprowadzi� go na Mokotów.
Niespe�na trzy kwadranse pó�niej niemieckie bombowce przelecia�y nad DWL-em i zrzuci�y swój niszczycielski �adunek na pobliski ITL, zapalaj�c znajduj�cy si� tam prototyp RWD-23 (SP-BPO). Oznacza�o to, �e istnieje realne zagro�enie dla budynków wytwórni, tym bardziej, �e prócz DWL i ITL na Ok�ciu usytuowane by�y cywilny i wojskowy port lotniczy, baza Polskich Linii Lotniczych "Lot", fabryka silników oraz wspomniana ju� wytwórnia p�atowców Pa�stwowych Zak�adów Lotniczych.
2 wrze�nia
W zwi�zku z zaistnia�� sytuacj� rozpocz�to nazajutrz ewakuacj� samolotów znajduj�cych si� w wytwórni. O godzinie 1015 RWD-15 bis (SP-KAT), pilotowany przez Eugeniusza Przysieckiego odlecia� z Ok�cia na Bielany. Oblatywacz DWL ewakuowa� tam jeszcze dwa samoloty: o 1447 RWD-17 W (nr fabr. 315) a o 1620 RWD-17 W (nr fabr. 312). Po wyl�dowaniu na Bielanach ten ostatni skierowano do M�ocin. Pozosta�e maszyny tego typu przeznaczone dla wojska (nr fabr 311, 313 i 314) trafi�y tak�e na Bielany. Poniewa� lotnisko Ok�cie by�o stale zagro�one bombardowaniami, dalsza praca w budynkach Warsztatów sta�a si� praktycznie niemo�liwa. Nie maj�c �adnych dyrektyw post�powania na wypadek wojny, dyrekcja DWL postanowi�a na w�asn� r�k� poszuka� nowego, bezpiecznego i dobrze ukrytego miejsca, gdzie mo�na by by�o umie�ci� biuro konstrukcyjne, warszaty oraz samoloty.
3 wrze�nia
W niedziel� trzeciego wrze�nia, Jerzy W�drychowski uda� si� wraz z Antonim Kocjanem do pa�acu Brüla na M�ocinach, dok�d postanowiono przenie�� wyposa�enie Warsztatów. Zabudowania pa�acu mieszcz�cego restauracj� i lokal rozrywkowy by�y dobrze ukryte a znajduj�ca si� w pobliskim parku ��ka doskonale nadawa�a si� na l�dowisko dla samolotów. Ewakuacj� wyposa�enia warsztatów rozpocz�to jeszcze tego samego dnia. W tym samym czasie, na rozkaz Sztabu Generalnego, dr Eugeniusz Przysiecki wystartowa� z Warszawy na wojskowym RWD-13 (nr fabr. 318) do lotu kurierskiego. Niestety jego samolot zosta� zestrzelony nad Brze�ciem. Dalszy ci�g zadania oblatywacz DWL wykona� na pobranym z bazy w Ma�aszewiczach Lublinie R-XIV (nr. 57-4) przywo��c bezpiecznie francuskiego oficera sztabu kpt. d'Amecourta z Brze�cia do Warszawy.
4 wrze�nia
W poniedzia�ek czwartego wrze�nia nast�pi�o przeniesienie Warsztatów na nowe miejsce. Do M�ocin przelecia�y wszystkie zdatne do lotu samoloty znajduj�ce si� na terenie DWL. Niesprawne RWD-19 (SP-BPD), RWD-11 (SP-ASX) oraz pozbawiony silnika eksperymentalny RWD-20 zosta�y pozostawione na Ok�ciu. Wszystkie maszyny ewakuowane dwa dni wcze�niej na Bielany zosta�y równie� przebazowane na l�dowisko w M�ocinach.
5 wrze�nia
Pi�tego wrze�nia o godzinie siódmej rano niemiecki samolot zwiadowczy wykona� zdj�cie terenu Ok�cia. Wynika z niego, �e do tego momentu bombardowania warszawskiego lotniska nie wyrz�dzi�y �adnych szkód na terenie DWL. Niemieckie bomby trafi�y w dach nowej hali monta�owej Warszatów dopiero podczas jednego z pó�niejszych nalotów. Zniszczono wówczas prototypy RWD-19, RWD-20, oraz znajduj�cy si� na uko�czeniu RWD-18.
Wczesnym popo�udniem Jerzy W�drychowski otrzyma� od w�adz pa�stwowych polecenie ewakuacji Warsztatów. Zapad�a wi�c decyzja przeniesienia si� do Lublina gdzie organizowano Centralne Warsztaty Lotnictwa Wojskowego. Razem z pracownikami DWL postanowiono ewakuowa� kadr� kierownicz� oraz wykwalifikowany personel Warsztatów Szybowcowych Antoniego Kocjana, których Jerzy W�drychowski by� wspó�za�o�ycielem i dyrektorem.
6 wrze�nia
Jad�c do ewakuowanej wytwórmi in�. Jerzy W�drychowski spotka� znajomego oficera lotnictwa, który przekaza� mu informacj� o planowanym wysadzeniu mostów na Wi�le. W zwi�zku z tym postanowiono jak najszybciej opu�ci� M�ociny.
Z braku wystarczaj�cej ilo�ci �rodków transportu ekipa pracowników DWL zosta�a podzielona na dwie grupy. Pierwsza z nich, licz�ca oko�o 150 osób mia�a pod kierownictwem Wac�awa Ha�skiego i Stanis�awa Krowackiego pod��a� pieszo i na rowerach w kierunku Lublina. Tam mia� ich oczekiwa� prokurent Zbigniew Szeli�ski. Reszta mia�a odlecie� samolotami b�d� odjecha� samochodami.
Po przybyciu do M�ocin in�ynierowie Jerzy Drzewiecki i Leszek Dul�ba otrzymali polecenie dyrektora W�drychowskiego by natychmiast uda� si� na Wa� Miedzeszy�ski i tam czeka�. Do obydwu in�ynierów do��czy� Bronis�aw �urakowski i wszyscy trzej udali si� samochodem w umówione miejsce. Kilkugodzinne oczekiwanie konstruktorów nie przynios�o skutku. Stoj�cymi od d�u�szego czasu m�odymi lud�mi zainteresowa� si� patrol �andarmerii. Szcz�liwie uda�o si� jednak wszystkie w�tpliwo�ci wyja�ni�. Po tym nieprzyjemnym incydencie konstruktorzy postanowili wróci�. Próbowali skontaktowa� si� ze Stanis�awem Rogalskim i Jerzym W�drychowskim, ale ani w wytwórni ani w domu ich nie zastali. Postanowiono wi�c, �e Leszek Dul�ba wróci do swojego domu na Wi�niowej i tam b�dzie czeka� na telefon od Drzewieckego.
"Dom w którym mieszka�em - wspomina Dul�ba - znajdowa� si� obok lotniska mokotowskiego, na którym sta�y samoloty klubowe. Kiedy nadlatywa�y niemieckie bombowce, wszystkie one zrywa�y si�, zataczaj�c ko�a na ma�ej wysko�ci, aby zminimalizowa� skutki bombardowania. Gdyby nie tragizm sytuacji i �wiadomo��, �e w ka�dej chwili która� z lec�cych bomb mo�e trafi� w dom, mo�na by�oby powiedzie�, �e widok by� pi�kny. Po kilku godzinach Drzewiecki przekaza� mi wiadomo��, �e Warszawa jest ewakuowana, w zwi�zku z czym przenosimy si� do Lublina. Wkrótce przylecia� po mnie jednym z naszych samolotów na lotnisko mokotowskie."
Tymczasem grupa pracowników udaj�cych si� do Lublina pieszo i na rowerach dotar�a w godzinach wieczornych do Woli Guzowskiej ko�o Lubartowa. Tam zaszed� tragiczny wypadek. Leszek Dul�ba tak oto go opisuje:
"Ha�ski ruszy� przodem w poszukiwaniu odpowiedniego dla tak du�ej grupy lokum. Penetruj�c okolic� natkn�� si� w pewnym momencie na patrol �andarmerii. Jego zachowanie wyda�o si� �andarmom podejrzane - profilaktycznie wsadzili go do bryczki z zamiarem odwiezienia na posterunek. I wtedy sta�a si� tragedia. Kiedy konie szarpn�y, siedz�cy ty�em do kierunku jazdy Ha�ski, pochyli� si� mocno do przodu, co siedz�cy obok �andarm uzna� za prób� ucieczki - pchn�� bagnetem w plecy aresztanta. Pchni�cie okaza�o si� �miertelne."
W zwi�zku z zaistnia�� sytuacj� wys�ano do Lublina rowerzystów z zadaniem odnalezienia prokurenta Szeli�skiego.
7 wrze�nia
Grupa pracowników DWL pod��aj�cych samolotami i samochodami dotar�a do �widnika. Nie uda�o jej si� jednak nawi�za� kontaktu z w�adzami pa�stwowymi w Lublinie. Bronis�aw �urakowski powróci� do M�ocin i odprowadzi� lotem do �widnika kolejny RWD-21. Dwa RWD-17 W (nr fabr. 313 i 315) zosta�y przekazane wojsku. 313 uleg� zniszczeniu, natomiast 315 trafi� do Poznania, gdzie zosta� odnaleziony bez skrzyde� w 1945 roku. Czy i w jaki sposób obydwa samoloty by�y wykorzystane podczas Kampanii Wrze�niowej, nie wiadomo.
W tym samym czasie rowerzy�ci wys�ani z Lubartowa poszukiwali kierownictwa Warsztatów w Lublinie. Poniewa� znajdowa�o si� ono w tym czasie w �widniku, nie zdo�ali oni go odnale�� i powrócili do Lubartowa. Wobec braku kontaktu z dyrekcj� Warsztatów ca�a grupa uleg�a rozwi�zaniu. Z tych samych powodów Antoni Kocjan utraci� kontakt z Jerzym W�drychowskim i powróci� wraz z �on� do Warszawy.
8 wrze�nia
Dnia 8 wrze�nia wojska niemieckie zacz�y si� zbli�a� do przedmie�� Warszawy. Oko�o po�udnia 4 Dywizja Pancerna gen. Georga Reinhardta, wchodz�ca w sk�ad XVI Korpusu Pancernego gen. Hoepnera, rozbi�a mi�dzy Raszynem a Pruszkowem kompani� czo�gów rozpoznawczych dowodzon� przez kpt. Antoniego Bra�uka. Do godziny 1500 Niemcy zaj�li lotnisko Ok�cie, w tym teren i budynki nale��ce do Do�wiadczalnych Warsztatów Lotniczych.
Nie maj�c �adnych wskazówek od w�adz pa�stwowych, pracownicy DWL znajduj�cy si� w �widniku opu�cili swoje dotychczasowe miejsce pobytu. In�. Drzewiecki wraz z cz�ci� konstruktorów uda� si� do Lwowa. Tu zatrzymano si� w domu pa�stwa Solaków. Poniewa� brakowa�o pilotów do ewakuacji dewuelowskich samolotów, postanowiono szeregi za�ogi warsztatów zasili� lotnikami z Aeroklubu Lwowskiego, w�ród których by� Boles�aw Solak. By�o to jednak tylko cz�ciowe rozwi�zanie problemu i w rezultacie trzy maszyny RWD-17 trafi�y za zgod� Jerzego Drzewieckiego w r�ce wojska. Podobny los spotka� tak�e fabrycz� RWD-13 SP-BTH. Na samolocie tym zamalowano cywiln� rejestracj� i naniesiono szachownice. Nie wiadomo jednak gdzie i kiedy przekazanie mia�o miejsce.
Pozosta�a cz�� pracowników wytwórni uda�a si� bezpo�rednio do Stanis�awowa. Oddajmy ponownie g�os Leszkowi Dul�bie:
"Postanowili�my wi�c lecie� do Stanis�awowa. Lecieli�my tu� nad ziemi� aby unikn�� spotkania z samolotami niemieckimi. Widzieli�my je w rejonie Lwowa, widzieli�my s�upy dymu wyrastaj�ce ponad miastem."
Pocz�tkowo planowano l�dowa� na lotnisku stanis�awowskiej szko�y pilotów usytuowanej na D�browie. Okaza�o si� jednak, �e by�o ju� tam sporo samolotów sportowych i �e w wyniku bombardowania które mia�o miejsce 9 wrze�nia zabudowania o�rodka zosta�y cz�ciowo uszkodzone. W tej sytuacji na miejsce postoju wybrano maj�tek Markowce znajduj�cy si� dwana�cie kilometrów na po�udniowy wschód od Stanis�awowa, przy drodze Stanis�awów - Ko�omyja.
9 - 13 wrze�nia
Rozpocz�cie Bitwy nad Bzur� w dniu 9 wrze�nia os�abi�o napór Niemców na Warszaw�. Polacy postanowili wykorzysta� t� now� sytuacj� do opanowania utraconych uprzednio przedmie�� stolicy. W nocy z 9 na 10 wrze�nia dokonano wypadu na Ok�cie. Okaza� si� on jednak nieskuteczny. Kolejn� prób� odzyskania terenu lotniska podj�to 12 wrze�nia.
Tego dnia, oko�o godziny 7 rano II batalion 360 pp, dowodzony przez pp�k. Jakuba Witalisa Chmur� oraz kompania 21 czo�gów kpt. Feliksa Micha�kowskiego atakuj�c z kierunku Mokotowa i Pola Mokotowskiego brawurowo zaj�y Ok�cie. Jeden z czo�gów dojecha� do ulicy Szyzkowej, a kilka innych pojecha�o jeszcze dalej wywo�uj�c panik� w�ród Niemców. Mimo to w okolicy wsi Za�uski polscy �o�nierze napotkali na silny opór niemiecki. Wywiaza�a si� trwaj�ca oko�o godziny walka podczas której zgin�� pp�k. Chmura, a kpt. Micha�kowski dosta� si� do niewoli. Ci�ko ranny zosta� tak�e kpt. Marian Masternak. Polacy utracili wi�kszo�� czo�gów. W�ród �o�nierzy by�o 280 rannych i poleg�ych.
Po za�amyniu si� polskiego natarcia do walki przyst�pili mieszka�cy Ok�cia oraz pracownicy zak�adów lotniczych. Dosz�o do strzelaniny podczas której zgin�� niemiecki major o nazwisku Fogel. Po odparciu ataku Niemcy rozstrzelali oko�o trzydziestu m�czyzn zamieszka�ych przy al. Krakowskiej i ul. R�kodzielniczej. W�ród ofiar by�o kilku sportowców z KKS Ok�cie oraz jeden tramwajarz. Jednej osobie uda�o si� szcz�liwie prze�y� egzekucj� udaj�c zabitego.
Od 14 wrze�nia
Czternastego wrze�nia pierwsza grupa samolotów DWL (SP-ATF, SP-BOW, SP-ALA, SP-KAT oraz RWD-17 W nr fabr. 311) przelecia�a z lotniska w Markowcach k/Stanis�awowa do Bukaresztu-Banessy. Od ekipy Erwudziaków od��czy� in�. Bronis�aw �urakowski, który zdecydowa� si� powróci� pieszo do Warszawy.
Cz�� pracowników zatrzyma�a si� przy granicy rumu�skiej, któr� przekroczy�a 17 wrze�nia. Dok�adna data ewakuacji RWD-13ST SP-BJM do Rumunii nie jest znana.
Wed�ug dokumentu DWL podpisanego przez Jerzego Wedrychowskiego, druga grupa samolotów (SP-BPE, SP-BRM, SP-BFK, SP-BMX, SP-BJU, SP-BOY, SP-BOZ, nr fabr. 307 oraz RWD 17 W nr fabr. 312 i 314) dotar�a do Czerniowiec 15 wrze�nia. Boles�aw Solak w ksi��ce "Joga s�o�ca" wydaje si� jednak sugerowa�, �e wylot ten nast�pi� w dniu wkroczenia wojsk Sowieckich na terytorium Polski, czyli 17 wrze�nia.
Do Rumunii ewakuowali si� nast�puj�cy pracownicy DWL:
Andrzej Anczutin
Jerzy Drzewiecki
Leszek Dul�ba
Jan Ga�aj
Tadeusz Ga�aj
Jan G�bicki
P. Gadomski
Edward Krawczyk
Stefan Lachky
Klemens Madany
Henryk Millicer
Eugeniusz Przysiecki
Stanis�aw Rogalski
Tadeusz Sprzednicki
Henryk Tomaszewski
Jerzy W�drychowski
Na pocz�tku pa�dziernika pierwsza cz�� ewakuowanych pracowników DWL znalaz�a si� Londynie. Byli w�ród nich Jerzy Drzewiecki, Jan G�bicki, Stefan Lachky oraz grupa robotników. Natomiast Jerzy W�drychowski, Stanis�aw i Lala Rogalscy oraz Eugeniusz Przysiecki pozostali jeszcze w Rumunii by sfinalizowa� sprzeda� samolotów na których przylecieli. Do stolicy Wielkiej Brytanii dotarli oni dopiero w styczniu nast�pnego roku. Natomiast Leszek Dul�ba i Andrzej Anczutin zatrzymali si� we Francji, gdzie znale�li zatrudnienie w fabryce samolotów Devoitine.
Po przybyciu do Wielkiej Brytanii trzeba by�o znale�� dla siebie jakie� zaj�cie. Robotnicy z DWL trudnili si� naprawianiem zamków w drzwiach. Jerzy Drzewiecki przez pierwsze cztery miesi�ce pobytu na wyspach brytyjskich uczy� si� angielskiego oraz pomaga� odnale�� i zorganizowa� si� w nowej rzeczywisto�ci kolegom po fachu, którzy dojechali w pó�niejszym okresie.
Teksty i opracowanie: (c) 2004 - 2017, Robert Gujski.
Wszelkie prawa zastrze�one. Wszelkiego rodzaju kopiowanie, bez zgody autora, zabronione.